środa, 22 maja 2013

2. Okolice Meudon & Fontaine de Saint Michel

Witam cieplutko wszystkich czytelników!

Wczoraj miałam dzień pełen wrażeń. To dopiero drugi dzień pracujący, a mam wrażenie, że tyle się wydarzyło! Nie nadążam z kodowaniem wszystkiego w pamięci, a co dopiero referowaniem innym. 
Otóż rano poszłam do największego marketu w Meudon, by zrobić tam sobie zdjęcie identyfikacyjne do szkoły językowej. W markecie tym (Monoprix) znajduje się sklep z ubraniami i akcesoriami, coś podobnego do H&M, oraz kosmetykami różnych marek, akcesoriami domowymi i wszelkimi innymi obiektami, które czyniły z tego sklepu idealne miejsce dla każdej miłośniczki zakupów. Ale nie tanich zakupów! Ceny ostudzą każdego nierozsądnego przybysza, nie ma się czego obawiać. Od razu przeszłam się po okolicy i mimo deszczu, udokumentowałam moją wyprawę zdjęciami. 



 Dworzec, z którego odjeżdża koleja RER - przypomina polski tramwaj/nowy pociąg. Obok metra drugi najpopularniejszy środek transportu publicznego. W Paryżu i okolicach kursują także autobusy i tramwaje.


Jak widzicie, okolica jest naprawdę ładna. Idealna do mieszkania! Ani za spokojnie, ani zbyt hałaśliwie, sklepy są, kawiarenka, apteka, piekarnia (koniecznie muszę tam sobie kupić bagietkę), cukiernia i wiele innych punktów usługowych. Co najważniejsze, pozostaje przy tym względnie niedaleko od miasta - wyżej wspomnianą kolejką (mam do niej 8 minut pieszo) dojechałam do centrum w pół godziny, w to oto miejsce: 
Fontaine de Saint Michel.


Fontanna została wybudowana w 2 poł. XIX wieku, za rządów Napoleona III (sory za historyczne maniactwo, ale nie ukrywam że po przygotowaniach do matury czuję dumę, że wiem, kim ten gostek był hihi).

 Te niepozorne schodki wyprowadziły mnie na wielką paryską przestrzeń miasta. Nie dajcie się zwieść ich wyglądem, kryją pod sobą ogromną podziemną strukturę metra i kolei, na których nietrudno się zgubić. 


No i zabytek, który na pewno wszyscy znają! Pierwszy z listy paryskich must see. Katedra Notre Dame.

A na koniec... rzecz, która sprawiła, że poczułam pełnię szczęścia. Zaraz obok fontanny ujrzałam... budkę z lodami Ben&Jerry's!!! Kiedy skosztowałam ich po raz pierwszy, od razu wiedziałam, że ich smak będzie mnie prześladował. Od tamtego czasu przy każdym wyjeździe zagranicę, zaglądam do uważnie do zamrażarek w poszukiwaniach... Szczególnie polecam smak Strawberry Cheesecake :)


No dobrze, ale co w ogóle tam robiłam? Udałam się do miasta na spotkanie z au pair z Włoch. Dziewczyna trochę się spóźniła, ale mimo moich francuskich niedociągnięć rozmawiało nam się bardzo miło. Poszłyśmy do McDonalda, a potem zaproponowałam oto te lody (mimo, że pogoda sprzyjająca lodom zdecydowanie nie jest: ok 15 stopni plus przelotne opady). Jak się okazało, Marta (tak ma na imię ta au pair) była w Polsce na Erasmusie! Niestety, nasz kraj nie zapadł jej dobrze w pamięci. A przynajmniej Białystok, do którego wyjechała. W akademiku nie było internetu, ani nawet ciepłej wody, dlatego wróciła do swojej gorącej Sardynii znacznie szybciej. 

Z dziećmi z kolei siedziałam wczoraj sama do późna, ale na szczęście nie oznaczało to dodatkowych godzin pracy, gdyż w łóżku już są zazwyczaj ok. 21.30 (wczoraj trochę później, bo dziewczynkę bardzo zafascynowała gra w trójkąt bermudzki. poza tym, moc atrakcji: graliśmy w rzutki, które wygrała wczoraj w wesołym miasteczku i w bierki, które też przysporzyły niemało emocji). 

Dzisiaj natomiast poszłam z dziećmi tylko rano do szkoły (normalnie dziewczynka chodzi sama, a chłopiec z mamą, ale chodziło o to, bym wiedziała, gdzie szkoła się znajduje). I mam wolne! Ok. 16 będę wychodzić z domu, gdyż jadę do szkoły językowej napisać test z francuskiego. Kiedy powiedziałam hostce, że wcześniej sobie powtórzę gramatykę, od razu mnie spytała, czy chcę jakieś książki. Przyniosła mi jedną, gdzie wszystko jest ładnie wytłumaczone, przyznając się, że sama jej czasem używa. Oprócz tego poleciła mi sklepy, mówiła że możemy się gdzieś razem wybrać w weekend, i że na pewno chce mnie zabrać na Saint Germain do najsławniejszej kawiarni w Paryżu na brunch! Wszystko wydaje mi się na razie takie niesamowite, że aż boję się o tym myśleć, by nie zapeszać! 

Notka znowu długa, ale sami widzicie - tyle do opowiedzenia. Później będę miała mniej czasu, bo od piątku do poniedziałku hostki nie będzie i będę sama z dziećmi. W czasie szkoły postaram się tu zajrzeć, ale nie wiem co z tego wyjdzie, więc póki co korzystam. Wszystkim przesyłam serdeczne paryskie pozdrowienia, bisous!



11 komentarzy:

  1. No własnie, jak to jest ze ja musze sie z bloga dowiadywac a nie osobiście:P FACE2FACE via skype:)

    Szczęsciara z tymi lodami, jak będę, to codziennie bede je jesc:D żeby sie napchac na nie wiem ile:)

    okolica faktycznie bardzo urokliwa:)

    Och moje pomysły na gry zawsze wygrywaja:D

    OdpowiedzUsuń
  2. hah, no właśnie chciałam Ci powiedzieć, że to był dobry pomysł z tymi grami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. do Hiszpanii jadę na 3 miesiące, do Sant Cugat Sesgarrigues, 40 min od Barcelony, a potem do Mediolanu na kolejne 10 miesięcy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. okolica super! a notatki pisz dlugie bo czyta sie fajnie:D mon

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczna ta okolica Meudon, bardzo urokliwe miejsce z charakterem.
    Czekam na więcej relacji i zdjęć :) już niedługo i ja rozpocznę swoją aupairację pod Barceloną :)

    A co do tych lodów, zawsze chciałam je spróbować! Oby w Hiszpanii gdzieś była taka budka ;)

    Pozdrawiam, trzymaj się tam ciepło, bo pogoda Cię nie rozpieszcza!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka !
    Co do późnego jedzenie z poprzedniej notki - nie tylko tam tak jedzą. Moja host rodzinka też jadła obiad około 22 ;)
    A jest możliwość żebyś dodawała większe zdjęcia ?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak klikniesz na zdjęcie to ono sie powiększa:)

      Usuń
  7. Okolica przepiękna, a piszesz po prostu wspaniale. Jestem dumna - zgadnij kto to

    OdpowiedzUsuń
  8. powyżej jest Ewa, czuje to. Wcióruś, tak tam pięknie, szkoda tylko, że tak deszczowo ;( ale czy słońce, czy deszcz, Francja super jest! o!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie! ach ach Paris is always good idea przecież :D

      Usuń
  9. Hej!

    No to w takim razie nastawiam się na te lody :D chociaż uwielbiam też Haagen Dazs, jak dla mnie to numer 1, pierwszy raz również w Hiszpanii je jadłam, ale u nas są już b.popularne. I niestety b. drogie ;)
    A odnośnie lodów, czy u Was we Francji też są one takie drogie? Nie wiem, może mi się wydaje, ale mam wrażenie że właśnie w tych b.ciepłych krajach, cena lodów jest b.wysoka, bez znaczenia jest marka, każdy lód jest drogi! A może na kieszeń au pair jest drogi ;) nie mam pojęcia.

    Ja zazdroszczę Francji! Tym bardziej, że lokalizację masz bardzo fajną. Czekam na kolejne nowości z frontu :)

    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń